A może być tak... aplikacja na telefon?
Wraz ze wzrostem świadomości konsumentów pojawiło się zapotrzebowanie na analizatory składów. A najlepiej, jeśli będzie on zawsze pod ręką, np. w telefonie. Gdy zaczęłam wyszukiwać aplikację na Androida, która analizuje skład kosmetyków, znalazłam ich nawet sporo. Niektóre nie były aktualizowane, niektóre nie były ani po angielsku ani tym bardziej po polsku, ostatecznie w celu przetestowania zainstalowałam 7 apek. Nie pobierałam ciekawie wyglądającej Perfect Beauty, bo nie jest kompatybilna z moim telefonem. Która z nich zostanie ze mną na dłużej?
Gdy zaczęłam omawiać wszystkie aplikacje po kolei, wpis zaczął się rozrastać do takich rozmiarów, że byłam zmuszona podzielić go na dwie części.
Jako pierwszą bierzemy na tapetę...
Inci od Allergyapp ApS
Cena: darmowa, ale zawiera reklamy
Język: angielski
Wygląd/funkcjonalność: Szata graficzna dość uboga, ale nieskomplikowana. Posiada również wyszukiwarkę produktów. Aby sprawdzić skład kosmetyku, wybieramy "Scan" i kierujemy nasz aparat w telefonie na kod kreskowy.
Jak wypadła?: Tutaj się się za bardzo nie mam co rozpisywać, gdyż za każdym razem, gdy skanowałam któryś z kosmetyków (a było ich 18!), pojawiał się następujący komunikat:
No i to by było na tyle.
Kolejnym zawodem była aplikacja Ingredio.
Dostępna tutaj.
Cena: darmowa
Język: angielski
Wygląd/funkcjonalność: design całkiem przyjemny, po otwarciu aplikacji ukazuje nam następujące menu:
Aby móc zanalizować kosmetyk, należy wykonać zdjęcie składu, potem powinna nam ukazać lista rozpoznanych składników. Wszystko jest dokładnie wyjaśnione w samouczku (Example):
Możemy także poszukiwać informacji o konkretnym składniku pod "Search":
Jak wypadła?: Teoretycznie wszystko prosto. W praktyce trochę gorzej. Po pierwsze wykonanie dobrego zdjęcia składu na butelce (często okrągłej) zajmuje chwilę, zwłaszcza jeśli trzymamy kosmetyk w jednej ręce, a telefon w drugiej (a zakładam, że w sklepie będziemy raczej robić to w taki sposób). Co dalej? Nie wiem, bo na moim telefonie po zrobieniu fotki aplikacja napotykała błąd i wyłączała się. Jako podręczna encyklopedia składników ok, ale nie o to chodziło.
Następna w kolejce była chyba najpopularniejsza aplikacja Cosmetic Scan.
Link do pobrania
Cena: darmowa
Język: polski
Wygląd/funkcjonalność: Chyba najbardziej intuicyjna ze wszystkich testowanych. Po otwarciu aplikacji od razu otwiera się skaner kodów:
Mamy też podręczne menu z przydatnymi funkcjami:
Jak wypadła?: Ze wszystkich aplikacji na pewno ma najbogatszą bazę produktów. Większość kosmetyków odnalazła bez problemu skanując. Bursztynowego szamponu Jantar skaner nie mógł rozpoznać (możliwie że etykieta jest już rozmyta, żadna aplikacja go nie odczytała), ale bez problemu odszukałam go w wyszukiwarce:
Problem pojawił się także z nowościami od Yves Rocher, tutaj mamy opcję zgłoszenia produktu do bazy danych:
Następnie dodajemy zdjęcie produktu oraz składu. Aplikacja chodzi płynnie i nie zacina się nawet na moim leciwym telefonie.
Sama analiza składu jest przejrzysta:
Legenda objaśnia nam, na co i dlaczego musimy zwrócić uwagę w składzie.
Dzięki piktogramom szybko odnajdujemy potencjalnego szkodnika na liście składników:
O każdym ze składników możemy poczytać, zarówno o jego funkcji, zastosowaniu i możliwych skutkach ubocznych.
Aplikacja umożliwia nam stworzenie naszego osobistego profilu:
Mało tego, możemy również porównać cenę i poszukać sklepu:
Kolejną ciekawą propozycją jest Code Check
Dostępny tutaj
Cena: darmowy, ale zawiera reklamy
Język: angielski/niemiecki (czasami w nazwie produktu pojawia się polski)
Wygląd/funkcjonalność: Mała uwaga na samym początku: Na moim telefonie aplikacja uruchamiała się i działała strasznie wolno, co nie występowało przy innych analizatorach, ale ciężko mi to ocenić negatywnie, bo jak wspomniałam, mój telefon nie należy do najnowszych i może to być wina sprzętu. Tutaj także skanujemy produkty (zielona ikonka w prawym dolnym rogu), telefon pika nawet jak skaner cen w hipermarkecie :) Mamy możliwość personalizacji ustawień. Jest także katalog produktów i to nie tylko kosmetyków, ale także zabawek, środków czystości itd.:
Jak wypadła?: Code Check ma bogatą bazę składów, ale jednak brakuje w niej polskich produktów - ani Vianek ani Farmona nie było w bazie. Po zeskanowaniu produktu ukazuje nam się jego nazwa oraz ocena użytkowników:
Aplikacja proponuje nam od razu zastępniki, w zależności, jak wypadł produkt, są to "lepsze" lub "podobne" kosmetyki:
Czasami rezultaty mogą być zabawne, bo aplikacja jako alternatywę do zmywacza do paznokci z Isany zaproponowała mi... olejki do pielęgnacji paznokci ;-)
Po kliknięciu na skład mamy listę składników. I tutaj to co dla mnie osobiście jest największą wadą tego programu: Code Check szereguje składniki po swojemu, czyli od "najgorszych" do "najlepszych":
Tutaj na przykład woda występuje po alkoholu i eugenolu (który występuje w kosmetyku w śladowych ilościach):
Rozumiem zamysł twórców, żeby potencjalne alergeny były widoczne na pierwszy rzut oka, ale skoro przyjęty jest ogólnie system, w którym o kolejności decyduje zawartość procentowa w produkcie, możemy czuć się lekko zdezorientowani, gdy nagle widzimy skład, a w nim np. konserwant lub barwnik na pierwszym miejscu. O każdym składniku możemy poczytać, do czego służy i dlaczego powinniśmy na niego uważać:
Jako ciekawostka: pojawia się również porada, co my jako konsumenci możemy przedsięwziąć:
Mamy także podane źródła, w razie potrzeby możemy zweryfikować podane informacje:
Resztę aplikacji oraz to która ostatecznie wygrała test zdradzę w następnym wpisie. A czy Ty korzystasz z analizatorów kosmetyków? Może nie odczuwasz takiej potrzeby?
[…] patrzymy na skład INCI (możemy się też wspomóc aplikacją do analizy kosmetyków, tutaj część pierwsza i część druga mojej recenzji porównawczej) i nagle – wow, jaki cudowny skład! Ten […]
OdpowiedzUsuń