Denko, czyli zużycie ostatniego miesięca - kosmetyki na 3+, jedna 6


Po ostatnim szale zakupowym poczułam się zobligowana do zużycia do końca zalegających dotychczas kosmetyków. Będzie to recenzja zbiorcza, bo ostatnio trafiało mi się wiele średniaków, takich wiecie - nie zasługuje na poświęcenie całego postu, ale też jest na tyle w porządku, by nie pastwić się nad nim zbytnio. Nie wszystkie, ale do wielu z dzisiejszego posta już na 90% nie wrócę. Spokojnie, będzie też jedna perełka. :)

Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzać brak moich zdjęć- opakowania nie wyglądały zbyt estetycznie ;) , więc tym razem skorzystałam z ładnych zdjęć z Pixabay.

Domęczyłam wreszcie rumiankowy żel do mycia twarzy Sylveco . Nie przypadł mi do gustu, używałam go do zmywania balsamu do demakijażu. Miałam wrażenie, że skóra jest podrażniona. Prawdopodobnie winowajcą jest tutaj kwas salicylowy, bo domowy tonik z kwasem salicylowym też mi nie podpasował. Mniej więcej w połowie zrezygnowałam i używałam go tylko do umycia silikonowego płatka z resztek makijażu. Skład jest przyjemny, więc podejrzewam, że u osób lubiących kwas salicylowy w kosmetykach będzie lepiej sprawdzał.

Kolejnym produktem Sylveco, który mnie nie zachwycił, był lipowy płyn micelarny.  Nie mam mu nic konkretnego do zarzucenia, ale też nie mam żalu, że się skończył. Jako środek do demakijażu się sprawdzał, ale nie zauważyłam jakiegoś specjalnego nawilżenia, wręcz przeciwnie - często skóra była nieprzyjemnie napięta.


Następnym produktem do mycia twarzy był żel do mycia Himalaya Herbals, delikatnie złuszczający. Mam wrażenie, że zużywałam go wieki. Kolejny kosmetyk, co do którego nie mam jakiegoś konkretnego zdania - myć mył, nie podrażniał, ale płakać po nim nie będę. Choć drobinki były naprawdę idealne - wystarczająco grube, by był efekt peelingu, ale na tyle drobne, by nie zrobić sobie krzywdy.

Całkiem przyjemnym produktem był natomiast szampon Yves Rocher z wyciągiem z malwy. Producent deklaruje, że zwiększa on objętość włosów i wydaje mi się, że rzeczywiście tak działa. U mnie służył jako szampon oczyszczający, więc używałam go 1, max 2 razy w tygodniu. Włosy były po nim ładnie oczyszczone i odbite od nasady. Nie wykluczam, że kiedyś go kupię ponownie.

Kolejnym"męczonym" kosmetykiem było serum pod oczy marki Ava. Wzięłam je w zasadzie tylko dlatego, że była promocja w Hebe 1+1, a ja kupowałam je tak czy inaczej dla kogoś innego. Nie patrzyłam zbytnio na skład, bo bardzo dobrze sprawdzają mi się ich produkty na bazie wody. Niestety, ten kosmetyk mi wybitnie nie podszedł, skóra była podrażniona, taka jakby przeciążona, a widocznego działania brak. Pokarało mnie za nieczytanie składów.

Jeśli chodzi o makijaż, do kosza poszło tylko jedno opakowanie. Był to tusz Bourjois Push Up Volume Glamour Black Serum. Celowo nie piszę, że się skończył, bo tak nie było. Staram się regularnie wymieniać tusze co 3 miesiące, tego używałam aż 4, bo tak go lubiłam. Nie wiem, dlaczego tusze Bourjois zbierają tak często niskie noty. Ja jestem nimi zachwycona. Moje rzęsy nie należą do zbytnio reprezentacyjnych, potrzebuję więc tuszu, który naprawdę da widoczny efekt. Co więcej, mam wrażliwe oczy i często mi łzawią, potrzebuję więc produktu, który będzie trwały. Ten tusz już po pierwszej warstwie wyraźnie pogrubia rzęsy i nie spływa po pierwszym wyjściu na mróz. Niestety cena regularna (ok. 50 zł) sprawia, że trzeba polować na promocje, zamiast kupować, gdy jest potrzeba. W dodatku z każdym tuszem od Bourjois mam ten sam problem - buteleczki się niesamowicie brudzą, nie wiem z czego to wynika. Ale pomijając te drobne mankamenty, to jest na tę chwilę najlepszy tusz jaki miałam do tej pory.

Produktami, które najdłużej czekały na swoją kolejkę, były maseczki algowe. Miałam obie wersje, czyli 3 Algi oraz czystą spirulinę. Maski kupiłam w Lidlu już baardzo dawno temu, ale nie mogłam się zebrać, by je zużyć.  Algi  mają cudowne działanie, ale nie mogę znieść ich zapachu. Jeszcze jak przy nakładaniu niechcący wsadzi się trochę do nosa... Korzystając, że chłopa nie było w domu, zużyłam je do do domowego zabiegu na uda. Inspirowałam się przepisem Czarszki , ale użyłam tego, co miałam na stanie. Przede wszystkim przy okazji zdenkowałam kolejny półprodukt, który zmierzał nieuchronnie do końca daty przydatności, czyli ekstrakt z zielonej kawy. Miałam trochę za mało alg, więc dołożyłam też błota z Morza Martwego. Na koniec wkropiłam olejek cedrowy i dolałam limonkowego olejku Alterra. Całość nałożyłam gruba warstwą na uda, po czym owinęłam się folią spożywczą niczym świąteczna szynka i włączyłam ulubiony serial. Z założenia zabieg miał bardziej relaksować, niż działać, ale ku swojemu zdziwieniu widziałam sporą różnicę po zmyciu maski - skóra była wyraźnie napięta i wygładzona. I teraz, zamiast się cieszyć, że wreszcie pozbyłam się alg, rozważam zakup nowej porcji...


Jestem bardzo wybredna, jeśli chodzi o mydła do dłoni. Moja skóra rąk reaguje dość drastycznie na zbyt agresywne myjadła, często pojawia się egzema i nawet ciągłe smarowanie kremem do rąk niewiele daje. Przy okazji promocji w Rossmanie wypróbowałam mydło w piance firmy Proskin. Miałam dwie wersje: Aloes/Jaśmin i rumiankową wersję dziecięcą o zapachu gumy balonowej. Obie wersje były bardzo łagodne, nie powodowały przesuszenia. Co do pianki jaśminowej, jest ona dość silnie perfumowana i na początku lekko mnie drażniła, ale szybko do niej przywykłam. Mydło "balonowe" wzięłam tylko dlatego, że nie było uzupełnienia tego jaśminowego (mydła możemy kupić, tak mydła w płynie, w buteleczce, bądź taniej w foliopaku). Działało tak jak "dorosła" wersja, ale niestety zapach... w opakowaniu przypominał faktycznie gumę balonową, ale podczas mycia rąk zmieniał się i kojarzył niezbyt przyjemnie. Jaśminową wersję kupię na pewno kiedyś, gdy zużyję aktualnie zapasy mydeł w kostce. Niebieskie o zapachu niby-gumy na pewno nie wróci do mojej łazienki.

To by było na tyle. A Wy testowaliście któryś z tych kosmetyków? Jaka jest Wasza opinia?

Nowy Rok - nowe hobby. Rękodzieło - którą technikę wybrać? Porady dla początkujących

rękodzieło dla początkujących

Do stworzenia tego posta zainspirował mnie wpis u Joulenki, zawierający 200 pomysłów na hobby. Lista jest naprawdę imponująca. Jest też oczywiście sekcja poświęcona kreatywnym hobby. Mój wpis skierowany jest do osób, które mogą mieć problem z podjęciem wyboru. Rękodzieło obok kosmetyków to moja pasja od wielu lat, stąd pomysł na podsumowanie wad i zalet poszczególnych technik. Pominę tym razem samodzielne kręcenie kosmetyków, bo temu poświęciłam już inne posty. Zapraszam do krótkiego porównania najpopularniejszych technik rękodzielniczych.

rękodzieło pomysły


1. Dzierganie na drutach


Technika, która towarzyszy mi od dzieciństwa (dosłownie!). Moja babcia nie rozstawała się z drutami, także dość wcześnie poznałam podstawy dziergania. Przez długi czas ograniczałam się do szalików i czapek. Po tym jak się przełamałam i zrobiłam pierwszy sweter oraz poczułam różnicę w noszeniu swetra z prawdziwej wełny, pozbyłam się szybko akrylowych ciuchów z sieciówek.

Czas nauki i koszty:


  • na początek nie musimy sobie wiele przyswoić: do zrobienia szalika wystarczą nam naprawdę znajomość robienia oczek prawych i lewych, nabierania oraz zakańczania robótki

  • nie musimy się również wiele wydawać na początek: druty rozmiar 4 i 5 są najczęściej używane, nie ma potrzeby inwestować w wielki zestaw, jeśli dopiero zaczynamy. Na pierwsze projekty wystarczy też tania włóczka akrylowa, która zniesie wielokrotne prucie  ;-) Na gadżety typu ładne markery, kolorowe holdery itp. jeszcze przyjdzie czas. Tutaj krótka recenzja taniego zestawu z Allegro klik

  • jeśli chodzi o wzory, mamy oczywiście czasopisma robótkowe, ale ja przyznam, że nie korzystam z nich. Prezentowane tam modele nie są zbyt... zachęcające. Wyjątek stanowi tegoroczne wydanie specjalne Burdy, Druta i oczka. Aż sama byłam zaskoczona, że to wydanie mi tak przypadło do gustu. Jeśli język angielski nie jest dla nas przeszkodą, to internet jest nieprzebranym źródłem darmowych, świetnych wzorów. Również po polsku znajdziemy wiele ciekawych wzorów.

Wady:


  • zanim uzyskamy efekt końcowy, minie niemało czasu

  • nie jesteśmy (zwłaszcza na początku) w stanie przewidzieć, czy dana rzecz nam się spodoba, zanim jej nie ukończymy. Co może być dość frustrujące, jeśli poświęciliśmy na daną rzecz sporo czasu

  • dla niektórych może być to monotonne i nudne zajęcie

Zalety:


  • nie wymaga wiele miejsca (pod warunkiem, że nie zmienimy mieszkania w magazyn włóczek...)

  • jest to ciche zajęcie, możemy dziergać nawet w środku nocy i nikogo nie obudzimy

  • jeśli coś nam nie wyjdzie, zawsze możemy spruć i zacząć od nowa, nie tracimy włóczki

  • gdy już nabierzemy wprawy, możemy łączyć drutowanie z innymi hobby, jak oglądanie filmów/seriali lub czytanie. 2 w 1  :-)

  • jest to zajęcie mobilne - wystarczy wrzucić druty i wełnę do torby i możemy zabrać robótkę ze sobą wszędzie


2. Szydełkowanie


Do szydełka długo nie mogłam się przekonać. Rzeczy zrobione na szydełku wydawały mi się zbyt sztywne i mało plastyczne w porównaniu do tych wykonanych na drutach. Są jednak takie projekty, gdzie ta sztywność jest pożądana. Na szydełku robię przede wszystkim maskotki, torebki i gadżety do domu, jak np. podkładki. Z tego powodu nie jestem na takim poziomie zaawansowania jak jest to w przypadku drutów, ale kto wie, może za niedługo skuszę się na jakąś szydełkową chustę.

Czas nauki i koszty:


  • przyswojenie sobie podstaw koniecznych do robienia amigurumi (maskotek na szydełku) zajęło mi jeden wieczór, a znajome koty wzbogaciły się o nowe myszki z kocimiętką. Do maskotek wystarczą nam jedynie opanowanie magic ring, półsłupków, dodawanie i odejmowania oczek. Szydełkowane chusty i serwetki wymagają już bardziej zaawansowanych technik, ale już podkładki, bądź szalik, zrobimy znając jedynie łańcuszek i wybrany ścieg

  • podobnie jak z drutami, na początek wystarczą dwa podstawowe rozmiary szydełka. Do maskotek potrzebne są mniejsze, np. 2 lub 3, podkładki i koszyki wyglądają bardziej efektownie wykonane ze sznurka i większym szydełkiem (5 lub 6)

  • podobnie jak z drutami, darmowe wzory są wszędzie, zarówno po polsku jak i po angielsku. Tych po angielsku nie polecam początkującym, ze względu na różnice w nazewnictwie brytyjskim i amerykańskim, co może prowadzić do nieporozumień, prucia i ogólnej traumy

Wady:


  • podobnie jak przy dzierganiu, musimy uzbroić się w cierpliwość

  • prace robione na szydełku są mniej elastyczne niż dziergane

  • dla wielu może być to nużące zajęcie

Zalety:


  • nie musimy się, jak przypadku drutów, obawiać, że zgubimy jedno oczko i zniszczymy pracę, bo mamy tylko jedno do pilnowania ( a nie sto na przykład)

  • będę się powtarzać, ale niezaprzeczalną zaletą szydełkowania jest brak hałasu oraz fakt, że robótkę możemy zabrać wszędzie

  • jeśli mamy podzielną uwagę i wprawę, możemy jednocześnie oglądać serial/czytać

  • nawet jeśli się pomylimy, to nic nie tracimy, bo sprujemy i możemy zacząć od nowa. Tak samo, jeśli coś nam się znudzi - możemy spruć i zrobić kompletnie nową rzecz

  • zarówno szydełkowanie, jak i dzierganie to zajęcia wymarzone na sezon jesienno-zimowy - w ciepełku, pod kocykiem i z dobrą herbatą mogłabym tak przedziergać całą zimę. Na mnie działa to wybitnie relaksująco

3. Szycie

Własnoręcznie szyte ubrania były moim marzeniem od lat. Wcześniej próbowałam jakiś przeróbek, szyjąc ręcznie, ale zabierało mi to masę czasu, a efekty nie zadowalały mnie do końca. Gdy w końcu przełamałam się kilka lat temu i przy okazji urodzin kupiłam sobie maszynę do szycia, mogłam tylko żałować, że nie zdecydowałam się wcześniej. Obecnie jakieś 90% ubrań w mojej szafie jest zrobionych przeze mnie.

Czas nauki i koszty:


  • to hobby wymaga najwięcej inwestycji na początek. Oczywiście, jeśli znamy kogoś, kto już posiada maszynę, dobrze jest przetestować sobie, czy nam to w ogólne leży, ale jeśli chcemy się na serio zająć szyciem, bez własnej maszyny ani rusz. Dodatkowo potrzebujemy też porządnych nożyc krawieckich. Pierdółki typu szpilki, kreda czy szpulki do bębenka dostaniemy często w zestawie z maszyną, ale nie zawsze tak jest

  • na początek opanowanie obsługi wszystkiego, od nawlekania nitki zaczynając, może nam sprawiać trudności. Ja nie mam serca do ćwiczeń "na sucho", więc swoją karierę krawcowej rozpoczęłam od produkcji bawełnianych piżam - ciekawsze niż ścierki i jaśki, a na ulicę i tak w tym nie wyjdę. Poza tym nie ma czegoś takiego jak zbyt wiele piżam (zwłaszcza w koty)

  • magazyny z wykrojami są dostępne powszechnie i kosztują 11 - 15 zł. Jeśli szukamy darmowych wykrojów, to również znajdziemy takie w sieci, po wydrukowaniu musimy je posklejać i wyciąć. Ja osobiście wolę je odrysowywać z arkuszy z czasopism typu Burda, te sklejane zajmują o wiele więcej miejsca i gdy z nich korzystałam, zawsze coś mi się rozjechało przy układaniu

Wady:


  • zarówno maszyna, jak i materiały zajmują wiele miejsca

  • miejsca potrzebujemy też do odrysowania wykrojów i krojenia materiałów

  • nie da się szyć dyskretnie - nawet najcichsza maszyna może przeszkadzać domownikom

  • jeśli coś pójdzie nie tak, jest wielce prawdopodobne, że nasza praca poleci do kosza - jak mamy szczęście, czasem da się coś przerobić, pokombinować

  • nie jest to zbytnio mobilne hobby, z oczywistych względów

Zalety:

  • szybki efekt - gdy już mamy sprawdzony wykrój, skrojenie i uszycie, np. dzianinowej bluzki to kwestia jednego wieczoru

  • nic nas nie ogranicza - jeśli tylko mamy czas i umiejętności, możemy uszyć sobie WSZYSTKO

  • maszyna przydaje się nie tylko do naszego hobby, ale i do małych domowych awarii - typu skrócenie spodni, naszycie łatki, wymiana zamka i wiele innych

  • wiele naszych starych, nielubianych ubrań może zyskać nowe życie za pomocą małej, banalnej przeróbki

4. Tworzenie biżuterii


Zawsze mnie ciągnęło do tworzenia biżuterii, swego czasu miałam zapisywanie chyba tysiące tutoriali biżuteryjnych. Pomimo tego, że mój styl przeszedł znaczne metamorfozy na przestrzeni lat, pozostało mi niezmiennie zamiłowanie do bardziej efektownej biżuterii, stylizowanej na vintage lub etno. Nigdy nie przemawiała do mnie minimalistyczna biżuteria. Tutaj też najbardziej puszczam wodze fantazji, bo jeśli chodzi o inne techniki, to jednak bardziej opieram się na gotowych wzorach. Biorąc się za kolczyki czy wisior, inspiruję się tutorialem z YouTube, by ostatecznie skończyć z kompletnie innym efektem końcowym.

Czas nauki i koszty:


  • tutaj ciężko określić, bo nie ma jakichś określonych wymaganych umiejętności, koniecznych do tworzenia biżuterii. Możemy robić zarówno proste kolczyki, polegające na połączeniu zawieszki i bigla kółeczkiem, jak i sięgnąć po pracochłonne i zaawansowane techniki jak sutasz i wire wrapping

  • koszty poszczególnych półproduktów czy narzędzi są niewielkie, jeśli na początku sięgniemy po tanie koraliki i kupimy np. szczypce 3 w 1, nie wydamy zbyt wiele. dobrze jest też ograniczyć się do jednego koloru metalu, żeby potem nie kupować podwójnie wszystkich półproduktów

  • na początku możemy opierać się na filmikach z tutorialami, ale w przeciwieństwie do innych technik, nie potrzebujemy żadnych wzorów, ogranicza nas jedynie wyobraźnia

Wady:


  • podobnie jak szycie, jest to zajęcia sprzyjające siedzeniu w domu

Zalety:


  • efekty są przeważnie szybkie (wiadomo, zależy to od wzoru i techniki, ale w dalszym ciągu jest to szybszy czas produkcji, niż np. dziergany sweter czy cieniutki, ażurowy szal)

  • nie potrzebujemy za wiele miejsca, wystarczy kawałek stołu

  • podobnie jest z gotowymi produktami, kolejne kolczyki zajmują zdecydowanie mniej miejsca niż kolejna bluzka czy sweter

  • raczej jest to ciche zajęcie, chyba że akurat utwardzamy drut poprzez młotkowanie  ;-)

I, oczywiście, wspólną i największą zaletą wszystkich tych technik jest to, że nie tylko możemy pobudzić naszą kreatywność, ale także mamy realną, fizyczną korzyść - rzecz, która nie tylko jest niepowtarzalna, ale również odzwierciedla nasz indywidualny styl.

To która technika wypadła dla Ciebie najbardziej zachęcająco?

Lawendowy puder do stóp (i ciała) DIY - idealny kosmetyk na lato!

Lato nas w tym roku wyjątkowo rozpieszcza, więc dziś przepis na kosmetyk, bez którego nie wyobrażam sobie upalnych dni. Sama receptura j...