Jak pozbyć się suchych skórek na buzi? Porównanie "oryginalnej" Konjac Sponge i tańszych odpowiedników



Jak już parokrotnie wspominałam, moja cera należy tych ultra wrażliwych i grymaśnych, którym ciężko dogodzić. Znalezienie podkładu, który będzie powodował następnie wysypu wyprysków, graniczyło dla mnie z cudem. Gdy odkryłam podkłady mineralne, było to dla mnie prawdziwa rewolucja. Niestety, moja buzia często jest przesuszona, a podkład mineralny + sucha, łuszcząca się się skóra = katastrofa. Zaczęłam kombinować, jak ostatecznie pozbyć się suchych skórek, które podkład mineralny bezlitośnie podkreślał. Jak udało mi się tego dokonać? Zapraszam do wpisu.

 Jedną z charakterystycznych cech suchej skóry (przyczyniającą się jednocześnie do jej suchości) jest nieprawidłowe złuszczanie się


Dziś napiszę tylko o jednym aspekcie mojej pielęgnacji suchej skóry, czyli o regularnym złuszczaniu. Nie wyobrażam sobie, aby w mojej pielęgnacji nie było peelingu mechanicznego, mimo że nie jest polecany dla cery wrażliwej, takiej jak moja. Peelingi mechaniczne (chodzi mi tutaj zwłaszcza o żele z drobinkami, bo takie najchętniej stosuję) nie nadają się do codziennego użytku, a używane raz na tydzień nie przynosiły spodziewanych efektów. Co więcej, nie powinno się ich stosować w okolicach oczu, a u mnie jednym z najbardziej łuszczących się miejsc były właśnie powieki. Potrzebowałam czegoś, co będzie łagodne, lecz zarazem skuteczne. Najpierw eksperymentowałam ze ściereczką z mikrofibry, ja moje kupowałam w Biochemii Urody. Byłam z nich na początku całkiem zadowolona, służyły mi do domywania z twarzy resztek balsamu myjącego. Niestety, ponieważ jest to ciężka olejowa olejowa mieszanka, z czasem coraz ciężej było je dopłukać, piorąc jedynie w zalecanych łagodnych środkach piorących. Zaczęłam mieć także wątpliwości, dotyczące higieny. To akurat moje osobiste zboczenie, ale ja raz na jakiś czas lubię moje ręczniki, piżamy itp., po prostu wygotować w pralce na programie antybakteryjnym, czego z taką ściereczką nie mogłam uczynić. Przerzuciłam się więc na bawełnianą ściereczkę do OCM ze sklepu Naturalne Piękno. To był po prostu kawałek bawełnianego płócienka obszyty lamówką, pamiętam moje rozczarowanie, gdy otworzyłam paczkę :). Widzę, że już ich nie ma w ofercie. Z nią nie było problemu, jeśli chodzi o pranie, za to nie było tego efektu delikatnego złuszczania buzi. I tym sposobem doszliśmy do prawdziwego bohatera tego postu, czyli gąbeczki Konjac. Moja pierwszą gąbką była gąbeczka od Konjac Sponge Co.

Długo wahałam się, bo cena 40 zł za gąbkę wydawała mi się trochę wygórowana


Gdy już się w końcu przełamałam i zakupiłam moją pierwszą gąbeczkę, cena wydaje mi się wręcz za niska :) Dopiero od tego momentu, gdy zaczęłam używać tej gąbki, z mojej twarzy zniknęły suche skórki. Buzia jest oczyszczona, ale nie podrażniona. Poprawił się także jej koloryt, nie jest poszarzała czy zwiotczała. Oczywiście, nie jest to jedynie zasługa samej gąbki, ale chociaż do wyglądu skóry przyczynia się całokształt moich działań, to prawidłowe codziennie złuszczanie jest bardzo ważną częścią mojej pielęgnacji. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie zaczęła kombinować "a może jednak można taniej?".


Do tej pory przetestowałam Konjac Sponge Co. oraz trzy inne gąbki typu Konjac


Najdroższa była gąbeczka firmy Konjac Sponge Co.

Gdzie kupiłam? Na stronie sklepu Minti Shop.

Cena: 39,90 zł.

O tych konkretnych gąbkach nie ma chyba sensu się rozpisywać, bo bardzo wyczerpujący filmik zrobiła już Czarszka, myślę, że nie ma chyba pytania, na które odpowiedź nie padłaby w tym nagraniu.

Od siebie tylko dodam, że po tym, jak zaczęłam używać tego produktu, nie wyobrażam sobie, że mogłoby go zabraknąć w mojej pielęgnacji.

Potem trafiłam na różową gąbeczkę no name.


Gdzie kupiłam? Również na stronie Minti Shop.

Cena: 9,90 zł , przeceniona z 19,90 zł

Na opakowaniu i stronie brak nazwy producenta oraz kraju pochodzenia. Opakowanie jest estetyczne, znajdziemy na nim zapewnienia, że produkt jest w 100% naturalny. Ta gąbka, w przeciwieństwie do Konjac Sponge Co., została wstępnie namoczona i wyjmujemy ją od razu z opakowania gotową do użycia. To akurat mi nie przypadło zbytnio do gustu, wolę jednak, gdy gąbka jest sucha i twarda, jest to dla mnie bardziej higieniczne rozwiązanie. Jeśli chodzi o średnicę, wymiary są takie same jak tej od Konjac Sponge Co., ale jest płaska, zamiast mieć kształt półkuli.


Szczerze mówiąc, w komforcie użytkowania i w działaniu nie widzę żadnych różnic między wersją droższą a tańszą. Może jedynie kształt sprawiał mi na początku problem, ale to kwestia przyzwyczajenia. Gąbeczka jest delikatna, ale skutecznie oczyszcza, zostawiając buzię miękką i ukojoną. Jeśli będzie okazja, to z pewnością zakupię ponownie.

Kolejny eksperyment nie był do końca udany


Następna w kolejce była gąbka Konjac francuskiej marki Balnais

Gdzie kupiłam? W TK Maxx

Cena: ja w Polsce zapłaciłam 16,99 zł, na francuskiej stronie widnieje cena 4,50 €

Tutaj także brak informacji o kraju produkcji. Gąbka, podobnie jak wcześniej różowa, jest już zapakowana namoczona. Jest zapakowana dodatkowo w jeszcze jedną folię, abyśmy mieli pewność, że nic się nie przedostanie.


Jeśli chodzi o wymiary i kształt, gąbka jest podobna, jeśli nie identyczna, do tej z Konjac Sponge Co. Natomiast jeśli o jej strukturę, różni się zdecydowanie od pozostałych. Jest niesamowicie zbita i to aż tak, że ciężko ją mocno ścisnąć. Co za tym idzie, mam trudności, żeby ją dobrze wypłukać i odcisnąć, przez co gąbka schnie dłużej niż inne. Kolejną wadą jest dla mnie to, że o wiele bardziej spienia produkty myjące. Gdy myję buzię, niekoniecznie chcę mieć w pianie twarz i wszystko dookoła, zwłaszcza, że gąbki nie idzie dobrze wypłukać. Nawet minimalna ilość produktu powoduje olbrzymią ilość piany. Producent deklaruje, że produkt jest w 100 % naturalny, ale moje odczucia są mieszane. Nie jest tak niesamowicie delikatna, brak tego uczucia, że gąbka sunie po twarzy. Nie mogę narzekać - cera jest oczyszczona, nie podrażnia, po prostu w dotyku jest coś sztucznego, co przekłada się na mniejszy komfort. Jest... zwyczajna. Tej z pewnością nie kupię ponownie.

Ostatnim upolowanym egzemplarzem była gąbka do twarzy marki Biossance


Gdzie kupiłam? Również w TK Maxx, na stronie producenta nie jest już dostępna

Cena: kupiłam na wyprzedaży, zamiast 27,99 zł zapłaciłam równe 20 zł

Ta gąbeczka została stworzona ręcznie w Południowej Korei (taką samą informację znajdziemy na opakowaniu Konjac Sponge Co.). Wygląda i zachowuje się identycznie jak oryginalna. Nie widzę żadnej różnicy między tymi dwiema gąbkami, ta od Biossance jest może minimalnie mniejsza, ale nie przekłada się to w żaden sposób na użytkowanie. Niestety, podejrzewam, że już nie trafi się okazja do jej kupienia.

Spotkałam się także z tanimi "gąbkami Konjac", które na opakowaniu miały napis "Made in China" i już w sklepie budziły wątpliwości swoim wyglądem, te sobie od razu darowałam.

Pomijając wpadkę z Balnais (która też nie zła, tak swoją drogą, gdybym nie używała wcześniej innych, pewnie przypadłaby mi do gustu), jestem zadowolona z zakupów. Warto polować na okazje i rozglądać się. Jeśli do tej pory nie próbowałaś żadnego Konjaca, to polecam różową, kosztuje niewiele, a możemy się przekonać, czy tego typu produkt nam odpowiada.

Mini haul drogeryjny - co ciekawego znalazłam w Rossmannie i Hebe


Ostatnie tygodnie mijały mi w ciągłym biegu. Aż wreszcie stwierdziłam, że dość tego! I udałam w ramach resetu na mały shopping. Szczerze mówiąc, z kosmetyków miałam zamiar kupić jedynie serum do twarzy i tusz do rzęs, ale wyszło jak zwykle.

Co trafiło ostatecznie do mojego koszyka?


Zacznę może od tego co się nie załapało na zdjęcie, bo od razu schowałam go do kosmetyki z pozostałą kolorówką i całkiem zapomniałam wyciągnąć do zdjęć. Jest to tusz Bourjois , Volume Glamour Ultra Care Mascara, dokładnie ten: link do KWC.

Jak to jest z każdym chyba tuszem do rzęs, opinie są bardzo podzielone, albo ludzie piszą, że beznadzieja, osypuje itp. albo wychwalają, że najlepszy na świecie. Będę się musiała sama przekonać. Skusiłam się na niego, bo w przeciwieństwie do mojego sprawdzonego MaxFactore Masterpiece, był w promocji i kosztował 31,49 zł w Rossmannie. Mam wrażliwe oczy i często mi łzawią (a tusz spływa), a ten kosmetyk jest przeznaczony właśnie do wrażliwych oczu. Zobaczymy, co z tego będzie.

W Rossmannie kupiłam też kolejne mydło z Yope, tym razem Miód Bergamotka. Tego konkretnego zapachu jeszcze nie miałam, ale każdym do tej pory byłam zachwycona, mam nadzieję, że się nie zawiodę. Cena była praktycznie taka sama jak w sklepach online, czyli 14,99 zł.

Ze sprawdzonych produktów kupiłam też dezodorant z Alterry w kulce z szałwią i melisą. Nie wiem, które to już moje opakowanie, bardzo go lubię. Przeważnie używałam ałunu w krysztale, ale raz na jakiś czasu kupuję też "normalny" dezodorant. Nie mam problemu ze zbytnią potliwością, zwłaszcza odkąd sama szyję ciuchy i zwracam większą uwagę na skład materiałów. Odradzam za to wersję z solą morską, raz po nią sięgnęłam i ledwo napoczętą wyrzuciłam do śmieci (a naprawdę to zdarza niezwykle rzadko). Też był akurat w promocji, czyli kosztował szaloną sumę 5,49 zł.



W promocji nie była za to kuracja na gorąco marki Jantar, zapłaciłam za nią 6,99 zł. Bardzo lubię ich serię bursztynową. Szampon często gości w mojej łazience, służy mi jako oczyszczający szampon. Cenię też ich wcierkę i uważam, że naprawdę działa, niestety ze względu na duszący zapach nie mogę jej używać zgodnie z przeznaczeniem, bo kończy się to załzawionymi oczami i ciągłym kichaniem. Zestaw jest polecany do suchych i łamliwych włosów, czyli dokładnie takich, jakie posiadam. Nie mogę się doczekać, aż ją wypróbuję, mam nadzieję, że spełni moje oczekiwania.

Do Hebe powędrowałam po serum z firmy Ava. Ostatecznie zdecydowałam się na serum pod oczy z algami i koenzymem Q10 z serii Beauty Home Care. Skład nie spodobał się tak bardzo innych kosmetyków, które miałam, ale tutaj dałam się złapać na promocję 1+1 (druga sztuka za symboliczny grosz) - tylko to serum było nią objęte. Za cenę 34,99 zł zakupiłam dwie sztuki i mam nadzieję, że nie pożałuję mojej decyzji.

Zakupem od czapy, którego dokonałam impulsywnie, była maseczka od Purederm, Dual Step Aqua Sleeping Pack z bambusem i peptydami. Producent deklaruje, że maseczka ma działać nawilżająco i odżywczo. Sięgnęłam po nią jedynie dlatego, że nie używałam dotychczas żadnej maseczki typu sleeping pack i chciałam jakąś przetestować. Dodatkowo kosztowała 7,99 zł, więc w razie gdyby się nie sprawdziła, niewiele stracę.

Miałaś któryś z tych produktów? Przypadł Ci do gustu, czy wręcz przeciwnie?

Lawendowy puder do stóp (i ciała) DIY - idealny kosmetyk na lato!

Lato nas w tym roku wyjątkowo rozpieszcza, więc dziś przepis na kosmetyk, bez którego nie wyobrażam sobie upalnych dni. Sama receptura j...